top of page

Międzynarodowy Festiwal Modelarski Bytom 2019

Nadeszła sobota 2 marca, więc wyjazd do Bytomia.

Budzik zawył w środku nocy, była godzina 5, więc poranna toaleta, herbata w locie i znoszenie modeli, a było ich kilka kartonów, więc parę razy musiałem obrócić z drugiego piętra na parter i z powrotem.

5:40 jestem umówiony z Michałem L., że podjedzie po mnie i udamy się po braci Kozłowskich. Niestety Michał pomylił ulice i musiał pokręcić się po osiedlu, ale jakoś trafił. Samochodzik mały, francuski, wielkości mniej więcej lodówki. Zapakowaliśmy pudła i udaliśmy się po Mikołaja i Andrzeja. Tu już tak łatwo nie było. Tylko kierowca nie trzymał modeli na kolanach, nasza trójka zawalona modelami po sam dach. Ale jedziemy dalej, dzwoni telefon, myślę zapewne Michał P., bo mamy kliku minutowe spóźnienie, ale jak tu odebrać gdy nie można się ruszyć. Trudno, musi jeszcze chwilę zaczekać.

Dojechaliśmy do Michała i przepakowanie się do jego auta. Tu już o wiele więcej miejsca. Pakujemy się i dalej jazda w kierunku autostrady. Droga mija szybko i przyjemnie. Zatrzymujemy się po drodze by wypić kawę, obserwujemy okolicę. Wielki ubaw naszej piątki powoduje widok olbrzymiego indora w pobliskim gospodarstwie. Ptaszysko jest niewiele mniejsze od koła od ciągnika rolniczego, a przechadzająca się kura wydaje się być niczym wróbelek.

Dobra, pośmialiśmy się, czas jechać dalej. Im bliżej Śląska, tym więcej policyjnych radiowozów. Później okazuje się, że gdzieś w okolicy będzie odbywał się mecz piłki nożnej. Śniadanie konsumujemy w pobliżu kibicowsko – chuligańskiej grupy z Torunia, bacznie obserwowani przez policję. Ale ekipa pojechała dalej, a panowie policjanci najwyraźniej uznali, że nie jesteśmy fanatykami piłki i udali się za kibicami.

W końcu Bytom. Szybkie odebranie kart startowych, rozpakowanie samochodu i ruszamy rozstawiać swe prace po stołach. I pierwszy zonk. W moim Zlinie brakuje drzwi od kabiny pilota. Dobra dokleję, szukam po pudłach... i nie ma. Targany emocjami stwierdzam, że nie wystawię niekompletnego modelu, ale koledzy skutecznie mnie odwodzą od tej myśli. Modele lądują na stołach i zaczynamy zwiedzanie i przywitania ze znajomymi.

Ludzi tłumy, trudno miejscami dopchać się do stołu, a my musimy wybrać model, który zostanie uhonorowany pucharem ISMRu. Oglądamy, dyskutujemy, podziwiamy, ktoś z zewnątrz próbuje nam narzucić swoją wolę przy wyborze modelu. W końcu osiągamy kompromis, wybór pada na BU 131D BUCKER w skali 1:32 Mirosława Dumańskiego.


Zwiedzamy dalej. W międzyczasie Andrzej i Mikołaj idą na zebranie przedstawicieli klubów i stowarzyszeń w sprawie ustaleń dotyczących Pucharu Polski. Dalej rozmowy, podziwianie prac innych kolegów, a trochę ich było, coś ponad 1000. Przeważają prace z naszego kraju, są też prace kolegów z Czech, Słowacji, Niemiec, Ukrainy, Łotwy, wszak to konkurs międzynarodowy.

Wybiła 17:00 i hala zostaje zamknięta.

Udaliśmy się do Zabrza, bo tam mieliśmy zamówioną kwaterę. Zapadła decyzja o wycieczce fakultatywnej do kopali Guido. Miały być dwa kilometry, tymczasem okazało się, że jest nieco dalej, ale co tam, spacerkiem wyszło jakieś 45 minut.


Pani w recepcji zaopatrzyła nas kaski. Wybraliśmy kolor klubowy, czyli zielony, choć niektórzy mieli obiekcje co do jego wyboru.

Zjazd windą na dół i ISMR osiągnął dno, znaczy dno kopalni, 320 metrów pod poziomem ziemi. O zwiedzaniu nie było mowy, bo pora zbyt późna, ale jest tam pub, więc wypiliśmy po lokalnym piwku, porozmawialiśmy.


W międzyczasie, korzystając z kopalnianego internetu, dowiedzieliśmy się, co kto ugrał na konkursie.

Rozmowy upłynęły w przyjacielskiej atmosferze i czas był udać się z powrotem na powierzchnię. Spacerek na kwaterę, kolacja, wieczorne Polaków rozmowy i spać.

Pobudka 7:30 i przejazd z powrotem do Bytomia.

Tam na spokojnie, bo i zwiedzających nieco mniej niż w sobotę, oglądanie wystawianych prac, rozmowy, giełda i tak w kółko do 12. Pakowanie modeli. Rozdanie nagród dla wyróżnionych. Pożegnania ze znajomymi i czas było wracać do domu.

Podróż minęła na okołomodelarskich rozmowach.

Pod Włocławkiem spotkanie z Arturem, krótkie sprawozdanie z wyjazdu, godzinka i byliśmy w z powrotem w Inowrocławiu.

Podsumowując Bytom. Wróciliśmy z tarczą, bo tylko jeden z nas nie otrzymał wyróżnienia. Bardzo dobrze i sprawnie zorganizowana impreza. Duża liczba modeli i chyba jeszcze większa giełda. Nasyceni modelarską atmosferą, z planami na przyszłość wróciliśmy szczęśliwie do domów.

Pozdrawiam

Jarek

PS. Wszelkie sugestie o moim rzekomym duchowym nawróceniu, są bezpodstawne i wyssane przez kolegów z palca.

Nagrodzeni w Bytomiu: Artur - wyróżnienie za Spitfire 1:144 Andrzej - 2 miejsce za Spitfire w klasie master Krzysztof - 3 miejsce za szwedzki czołg w klasie master Michał P. - wyróżnienie za T 55 winiety pancerne 1:72 Jarek - wyróżnienie za Fokkera D VIII w samoloty do 1921r. 1:48 Ponadto niezrzeszeni Antoni i Mikołaj po wyróżnieniu.

5 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page